Dobra Glina

Dobra Glina
 
O glinach wędkarskich napisano i powiedziano już chyba wszystko. Mimo to często na zawodach zauważam, że niektórzy koledzy pod wpływem nadmiaru wszechobecnej teorii nad praktyką przygotowują przedziwne mikstury. Uważam, że umiejętność przygotowania gliny pozwala mi często uzyskać dużą przewagę na przestrzeni sąsiednich stanowisk. Jestem przekonany, że dobra glina jest konieczna do uzyskania czołowej lokaty na większości zawodów. Chyba każdy kojarzy takie określenia przypisane glinie jak nośnik i podanie. Część osób w tych dwóch frazach doszukuje się zbyt wielu znaczeń, lub wręcz przeciwnie nie stara się ich zrozumieć.Nośnik – glina samodzielnie lub wymieszana z zanętą w postaci uformowanej bryły transportuje w pole nęcenia przynęty. Podanie – czyli co dokładnie w łowisku stanie się z wylepionym w kule nośnikiem, a co za tym idzie jaki dla ryb będzie stopień trudności w pobieraniu pokarmu. Uogólniając zasada jest prosta. Kto lepiej poda ten wygrywa! Ma to tym większe znaczenie im wyższy jest poziom sportowy zawodów. Im niższy tym większą rolę grają nabyte umiejętności techniczne. Często dobre podanie w połączeniu z „automatem” w rękach robi dużą różnicę tj. jeden łowi, drugi patrzy.Zależności, o których pokrótce wspomniałem jest oczywiście znacznie więcej. Ja z racji tematu muszę skupić się na glinie. Dlaczego uważam, że na polskich łowiskach bez dobrej gliny, nie może być dobrego wyniku? Ano dlatego, że glina najczęściej stanowi od 70 do nawet 100% naszego nośnika! Ryby są małe, szybko nasycają się i stronią od żerowania w spożywce, takie są fakty. Z tego powodu świadomość stosowania gliny pośród polskich spławikowców jest największa w Europie.Dobra glina to taka, która po przygotowaniu da nam taki nośnik, który umożliwi optymalne w danym łowisku podanie przynęt. Osobiście wyróżniam takie o to warianty:I. Nośnik całkowicie uwalnia przynęty, które są swobodne i mocno rozproszone na dnie.
Kule w dużej części rozpadają się nim dotrą do dna, w płytkich łowiskach należy je wręcz rozbić o powierzchnię wody. Przynęty w słupie zanętowym opadają na dno. Są łatwym łupem dla ryb.
Nośnik częściowo uwalnia przynęty.
Kule w całości docierają na dno, szybko rozpadają się. Część robaków oddziela się od nośnika, pozostałe są nim przysypane – ryby muszą same je wydobyć.
III. Przynęty są niemal w całości zwarte z nośnikiem.
Kule docierają do dna i bardzo powoli rozpuszczają się, tworząc jednocześnie zwartą strukturę. Tylko zdeterminowane lub duże ryby są w stanie wydobyć z nich pożywienie.
Bardzo ważne! Niemal nigdy ryby nie reagują dobrze na wszystkie trzy sposoby. Powszechnym błędem jest jednorazowe podawanie kul, które zachowują się w zupełnie odmienny sposób (tzw. cudowanie). W efekcie nie wiemy co tak naprawdę rybom odpowiada, a co nie. Ryby szybko pojawiają się w naszym łowisku, po czym odpływają, często bezpowrotnie. Jeśli dobrze podamy, ryby zawitają później, ale na dłużej zagoszczą przy naszym stole.
Od sposobu podania ZAWSZE rozpoczynam analizę taktyki nęcenia. Dopiero później przechodzę do opracowania nośnika, o czym więcej już wkrótce.
 
Z „robieniem gliny” jest trochę jak z nęceniem procą. Trzeba wielu prób, aby nabrać odpowiedniej wprawy i wyczucia. W obu przypadkach bardzo ważna jest powtarzalność podzespołów. Znacznie trudniej będzie nam uzyskać odpowiednie doświadczenie jeśli często będziemy dokonywać zmian, w tym przypadku gliny.
Każdy producent wytycza drogę, którą chce podążać do spełnienia oczekiwań swoich i potencjalnych klientów. Gliny wędkarskie z charakterystycznym logo Górek, przez kilka lat kształtowały się zgodnie z moim doświadczeniem, które zdobywałem poprzez dziesiątki, teraz już setki zawodów. Od 3 lat oferta górek-gliny jest stała, nieznacznie zmieniał się jedynie sposób przetworzenia surowców (mielenia, nawilżania, barwienia). Moje ambicje niezmiennie popychają mnie w kierunku bycia jak najlepszym wędkarzem/zawodnikiem spławikowym. W związku z z tym dążę do tego, by moje produkty w pierwszej kolejności spełniały oczekiwania profesjonalistów.
To co dla profesjonalisty jest bardzo ważne, dla początkującego może być pewnym utrapieniem. W tym konkretnym przypadku mam na myśli to, że moje gliny (w większości) są konfekcjonowane w postaci „niedowilżonej”. Niedzielny wędkarz idąc na ryby chciałby jak najszybciej łowić, a kule najlepiej jakby można było kupić gotowe do użycia. Dowilżanie gliny atomizerem, potem jej przecieranie itd. to często wykracza poza cierpliwość niejednego miłośnika wędkarstwa. Wędkarz – zawodnik, czerpie satysfakcję z wypracowanej skuteczności i ostatecznie z samej rywalizacji. Dla osiągnięcia sukcesu na zawodach jest w stanie godzinę pochylać się pośród wiader, uprzednio godzinami układając plan w swojej głowie.
W skali całego sezonu równie często potrzebuję mokrej gliny jak i takiej w postaci bardzo delikatnie wilgotnej. Wysuszenie jest znacznie bardziej uciążliwe i mniej precyzyjne niż dowilżenie.  Konsystencja nośnika w kontekście podania (o czym pisałem w Cz. 1.) jest tak samo ważna jak jego skład. Można śmiało użyć stwierdzenia, że woda jest najważniejszym spoiwem cząstek gliny. W dużym uproszczeniu – im więcej wody, tym mniej powietrza w kuli – czyli wolniej i w sposób bardziej skoncentrowany rozpada się w kontakcie ze środowiskiem wodnym. W praktyce kula z niezbyt wilgotnego nośnika na dnie w sposób gwałtowny rozpadnie się (jeśli w ogóle tam dotrze w całości) i pozostanie z niej plama, a na niej rozproszone przynęty.
Rozróżniam 3 konsystencje gliny.
Niedomoczona – trudno uformować z niej kule, które następnie pękają przy najmniejszym nacisku, nawet jeśli poleżą dłuższy czas w kuwecie, bardzo łatwo rozdrobnić je do pierwotnego stanu.
Optymalna – bez trudu robimy z niej kule, które szybko twardnieją, pękają dopiero pod większym naciskiem, można je rozdrobnić, ale nie do stanu pierwotnego – cząstki trwale się połączyły tworząc większe konglomeraty (grudki).
III. Mokra – po domoczeniu ma niejednorodną postać, przetarcie jej przez sito jest niemożliwe / ewentualnie bardzo uciążliwe, kule z takiej gliny przybierają postać plasteliny, którą nie sposób rozdrobnić.
W tym miejscu wyraźnie i słusznie zaznacza się analogia między „podaniem a konsystencją”, które są ściśle ze sobą zależne.
Jak przygotować glinę – praktyczne wskazówki.
Poszczególne składniki (gliny) mieszamy w ustalonej proporcji. Nie ma potrzeby przecierania przez sito – paczkowane gliny powinny być już odpowiednio rozdrobnione.
Dowilżamy. Atomizer jest konieczny tylko do glin wiążących/rzecznych. Optymalna objętość do jednorazowego nawilżania to nie więcej niż 6 litrów. Im wolniej tj. mniejszymi porcjami wody będziemy traktowali glinę tym dokładniej ją przygotujemy. Powinniśmy unikać tworzenia dużych grud. Należy brać poprawkę na to, że glina po przetarciu na sicie jest równomiernie nawilżona, a przez to bardziej wiąże! Receptą na przemoczoną mieszankę jest domieszanie gliny z paczki. Nośnik na rzekę najlepiej dowilżyć w wieczór poprzedzający wędkowanie. Zwięzłe, twarde cząstki gliny znacznie dłużej chłoną wodę. Glina rzeczna dowilżana w ostatniej chwili będzie lżejsza, a jej moc wiążąca będzie istotnie słabsza.
Przecieramy. Osobiście od dłuższego czasu stosuję wyłącznie sito o oczkach 4 mm. Nie dostrzegam już praktycznych argumentów wskazujących na sens męczenia się na drobniutkim sicie. Glinę na rzekę jeśli mam taką możliwość przecieram dopiero rano, kiedy jej cząstki są już nasycone wodą.
Na tym etapie „w pigułce” wiemy jakie mamy sposoby podania przynęt, jak wpływa na nie konsystencja nośnika i jak go przygotować. Pozostaje jeszcze tylko przejść do konkretów „co z czym i dlaczego” – o tym właśnie będzie kolejna część „Dobrej gliny”.
Chwilę się zastanawiałem w jakiej formie napisać 3 część „Dobrej gliny”. Uznałem, że ograniczę się do zaproponowania wypracowanych przeze mnie glinowych receptur. Każdą z nich poprzez odpowiedni stopień dowilżenia możemy dostosować do konkretnego planu nęcenia – podania.
 
3 części ziemi torfowej + 2 części argile
Lekka glina, którą stosuję przy połowie niewielkich ryb. Najlepsza także na łowiska z mulistym dnem. Jeśli podłoże jest bardzo miękkie warto zmienić proporcję na 3:1.
1 cz. ziemi torfowej + 1 cz. argile + 0,5 cz. double leam
Uniwersalna glina na wymagające łowiska. Ani za ciężka, ani za lekka, umiarkowanie smuży.  Regulując wodą zawsze jestem w stanie uzyskać skuteczną glinę, o ile jest to woda stojąca lub leniwie płynący kanał.
2 cz. ziemi torfowej + 1. cz. double leam
Lekka, po dowilżeniu fajnie klejąca glina, którą stosuję przy łowieniu małych ryb odległościówką. Jeśli ryby są średnie lub duże obracam tą proporcję na korzyść gliny tj. 2cz. double leam : 1 cz. ziemi.
3 cz. double leam + 1 cz. ziemi torfowej
Taką glinę stosuję na leszcze.
1 cz. argile + 1 cz. double leam + 0,5 cz. rzeczna
Ciężka, a przy tym smużąca glina, którą polecam na leszczyki. Optymalna także wtedy, gdy pośród drobnicy chcę wyselekcjonować nieco większe ryby (w wodach stojących).  Mocno domoczona będzie dobra na leniwie płynącą rzekę z ubogim rybostanem.
3 cz. double leam + 1 cz. argile
Taką glinę robię na wolno płynącą rzekę, jeśli ryb jest niewiele lub są niewielkie. Dodatek argili zmniejsza istotnie zwartość kul, a przy tym tworzy pożądany obłok.
1 cz. double leam + 1 cz. glina rzeczna
Bardzo ciężka glina na wolno i średnio płynące rzeki.
Równie często jak powyższe mixy stosuję jeden rodzaj gliny. Na bardzo szybko płynącą rzekę nie kalkuluję i wybieram double leam w wersji Rzeczna Mocna. Glina ta po namoczeniu i wchłonięciu wody staje się bardzo ciężką i mega klejącą ziemią. Przypomnę, że należy ją zwilżyć w przeddzień wędkowania, bo twarde cząstki powoli nasycają się wodą. Kiedy zamierzam użyć dużej ilości zanęty, a nie będę łowił w rwącym prądzie dociążam ją zwykłą rzeczną gliną. Analogicznie na jeziora i kanały do delikatnej „spożywki” dodam samą argilę. Jeśli ryb jest dużo, nie są małe i pewnie żerują niezależnie od metody stosuję samą double leam, czyli klasyczną wiążącą glinę.
Analizując moje propozycje można wyciągnąć wniosek, że stosuję bardzo dużo ziemi. Mam przekonanie, że sama glina często zniechęca ryby do żerowania – zalegając na dnie tworzy ciężką i zwartą strukturę. Ziemia fajnie skleja kule i tworzy bardziej atrakcyjny nośnik dla małych lub leniwych ryb. W sumie pokrywa się to logicznie z charakterem naszych łowisk tzn. albo drobnica, albo trudno o jakiekolwiek ryby. Dla porównania przeciętny czeski zawodnik z gliną rozpraszającą czy ziemią nigdy nie miał do czynienia.
Na koniec wspomnę jeszcze o czymś, bez czego obejść się bym nie potrafił – klejach mineralnych. Szacuję że przez miniony sezon na zawodach i treningach zużyłem ich conajmniej 50 kg!
Wyznaję prostą zasadę ich stosowania: Bentonit skleja, a coller lepi. Pierwszy dozuję jeśli realnie chcę utrudnić rybom rozbicie kul, drugi służy tylko do ich zlepienia, tak by na 100% w całości dotarły do dna np. z dużą ilością robaków.
 
Kacper Górecki